Menu Zamknij

           Wydawałoby się, że sprawy wyboru pracy, zawodu to sprawy dorosłych. Nic bardziej mylnego. System edukacji w Polsce wymaga podejmowania wielu decyzji ważących na przyszłości w dość młodym wieku. Pierwsze z nich już nawet w wieku 14-15 lat. Wtedy podejmowane są przez nich decyzje o szkołach i profilach klas, do których pójdą po zakończeniu podstawówki, co z kolei determinuje ich egzaminy maturalne i możliwe kierunki studiów i przyszłe zawody. Oczywiście, te decyzje można próbować później zmieniać, ale kosztuje już to sporo wysiłku np. trzeba się uczyć przedmiotów, których nie uczy szkoła, którą się wybrało.

           Już samo podejmowanie decyzji może być procesem stresującym. Przyszła praca zawodowa jest na tym etapie życia dość abstrakcyjna, a jednak trzeba zacząć podejmować pierwsze decyzje, które będą miały na nią wpływ. Jak wybrać kierunek, który będzie w przyszłości sprawiać mi satysfakcję i dawać utrzymanie?

           W myśleniu na ten temat bierze udział wiele przekonań. Jednym z ważniejszych jest to, co wpoili młodym ludziom ich rodzice lub inni najbliżsi ludzie. Może to być zarówno pozytywna wersja – „chcę być taki/taka jak oni”, „podoba mi się to co robią/jak żyją”, „uważam, że dobrze mi doradzają”, ale i negatywna – „nie podoba mi się to jak ułożyli sobie życie”, „uważam, że ich rady są złe”. W obu przypadkach mogą bardzo silnie wpływać na wybory podejmowane przez nastolatków. Gdy młody człowiek zastanawia się nad przyszłością warto mieć świadomość, czym w swoich wyborach się kieruje i czy te przekonania są rzeczywiście jego czy też np. jego rodziców. Warto zastanowić się jakie wartości są przez rodzinę preferowane , jakie zawody, zajęcia są pozytywnie oceniane (członkowie rodziny traktowania z szacunkiem, stawiani za wzór, ludzie, których rodzina podziwia). Warto, też spojrzeć na druga stronę tego medalu i przyjrzeć się a jakie wartości w rodzinie występują, ale są negowane (członkowie rodziny, z których rodzina pokpiwa, niżej w rodzinnej „hierarchii”, „czarne owce” w rodzinie). Ci ostatni , to też rodzinny „zasób”, niekoniecznie negatywny. Mogą być reprezentantami wartości, które są ważne choć niekoniecznie akceptowane przez rodzinną większość.

           Czy to, że w wyborze przyszłego zawodu kieruję się przede wszystkim potencjalnymi przyszłymi zarobkami to mój wybór czy też próba spełnienia oczekiwań rodziców? Czy to, że pomijam wszelkie racjonalne argumenty i kieruje się wyłącznie „porywem serca” to rzeczywiście mój wybór czy forma buntu przeciwko zbyt racjonalnym rodzicom? Aby podjąć własną decyzję potrzebujemy spojrzeć na rodzinne wzorce zarówno pozytywne jak i negatywne. Co wnoszą obydwa te wzorce do mojego życia, jak przejawiają się w moim życiu. Na pewno w jakiś sposób istnieją w życiu moim i rodziny. Co jest ważnego po obu stronach? Warto przyjrzeć się im, niezależnie od naszego stosunku do rodzinnych wartości. Niezależnie czy się z nimi zgadzamy czy raczej przeciwko nim buntujemy. Warto, tez określić, swój własny do nich stosunek.

           Pamiętajmy, iż sytuacja wyboru przyszłej drogi życiowej to sytuacja niepewności. W takiej sytuacji nastolatek naturalnie kieruje się w stronę osób, które dotychczas zapewniały mu bezpieczeństwo – rodziców, opiekunów, nauczycieli. Stara się minimalizować ryzyko posiłkując się ich doświadczeniem i wiedzą. Jednak ich rola w tym miejscu powinna się ograniczać do zapewnienia bezpieczeństwa. Do zapewnienia, iż będą z nim razem z konsekwencjami jego decyzji. Będą go kochać i wspierać niezależnie czy zostanie prezesem wielkiej korporacji czy będzie wiódł skromne życie w małym miasteczku.

           Tu warto, aby nastolatek zrobił sobie krótkie ćwiczenie. Przydatne może być wyobrażenie sobie stojących za sobą rodziców, ważnych nauczycieli w ich „najlepszej wersji”. Wspierających, nie oceniających, nie krytykujących, nie narzucającej wyborów, ale ciekawych tego co młody człowiek ma do wniesienia do świata. Jak takie wyobrażenie zmienia odczucie w ciele? Dopiero gdy to uczucie rozgości się w całym ciele, warto zacząć myśleć o przyszłości. Nie konkretnie o zawodzie i zarobkach, ale jakim człowiekiem będę. Co będzie dla mnie ważne? Co mi będzie sprawiać przyjemność? Jakie będę miał relacje z innymi osobami? Jaka będzie najgłębsza motywacja w moim życiu? Warto to odkrywać i trochę jak senne marzenie. Czy lubię pomagać ludziom? Czy fascynuje mnie odkrywanie reguł rządzących światem? Czy może lubię spokojne rodzinne życie? Tu nie ma złych odpowiedzi.

           Odkrywanie swojego powołania, swojej ścieżki serca to coś więcej niż racjonalne myślenie i suma naszych doświadczeń i doświadczeń naszych bliskich. Każdy człowiek ma swoje unikalne powołanie, którego warto poszukać także poza tym, co zazwyczaj na ten temat myślimy. Otworzyć się na nieświadome. W codziennym pędzie jednak czasem trudno o intuicję, oderwanie od lęków, podążenie za swoimi marzeniami. Czasem trzeba na chwilę wyjść poza codzienne czynności. Jak północnoamerykańscy Indianie, którzy w taki momencie wyruszali na Vision Quest, kilkudniową samotną podróż, w której szukali inspiracji na swoje dorosłe życie. Podczas, której, to co się im przydarzało było w jakiś sposób znaczące. Otwierali się wtedy na nowe, coś co wykracza poza ich dotychczasowe doświadczenia lub poza ich pierwotną tożsamość. We współczesnej kulturze to często tzw. gap year. Przerwa w nauce/pracy, podczas której zajmujemy się czymś kompletnie innym, szukając motywacji, inspiracji. Nie każdy chce lub może sobie pozwolić na tak długą przerwę, ale każdy może wyruszyć na samotna podróż w naturę z dala od ludzi. W czasie której postarajmy się oczyścić umysł, wejść w kontemplacyjny stan i zauważać i rozwijać wszystko, co się nam po drodze przydarza i co flirtuje z naszą świadomością. Mogą to być napotkane zwierzęta, sytuacje, a czasem obrazy, które namaluje przed nami natura. Gdy coś takiego napotkamy, pobądźmy z tym przez chwilę. Rozwińmy to doświadczenie, pobądźmy z nim tak długo jak się da. Jakie uczucia się z nim wiążą? Jakie wspomnienia przywołują? Jak mają się do pytania, z którym wyruszaliśmy w tą podróż? Nie pospieszajmy odpowiedzi. Niech przyjdzie sama.

           Odkrywanie wzorców rodzinnych, swojego osobistego powołania i podążanie za nim to jedna strona podejmowania decyzji. Z drugiej jest praktyczna strona bycia dorosłym. Kimś, kto ponosi konsekwencje swoich decyzji, utrzymuje siebie i rodzinę. Ma wpływ na siebie i innych. Ta racjonalność jest potrzebna, ale pamiętajmy, iż w zbyt dużej dawce może uniemożliwiać podejmowanie jakiejkolwiek decyzji. Jeśli za decyzją stoi głównie strach przed możliwością ziszczenia się negatywnego scenariusza w przyszłości, to warto się zatrzymać. Taka obawa może być uzasadniona, ale na ogół wynika z przeszłości i nie ma dużo do czynienia z możliwą przyszłością. Jeśli strachu w decyzji jest za dużo, warto porozmawiać o tym np. z terapeutą.

           Kluczem do podjęcia dobrej decyzji jest uwzględnienie obu tych punktów widzenia. Trzeba stanąć za swoimi marzeniami, pasjami, tym co dla nas w życiu jest najważniejsze, a jednocześnie nauczyć się odpowiedzialności za siebie i innych. Pocieszeniem w tym wszystkim może być fakt, iż nie musza to być decyzje ostateczne. Wiele osób próbuje różnych zawodów i karier szukając tego co im odpowiada. Często nie jest to czas stracony, te doświadczenia są im jakoś potrzebne i wzbogacają to, kim w końcu zostają. Czasem po prostu tak wygląda ścieżka serca.

O autorze:

Michał Jarecki – psychoterapeuta, coach. Pracuje z nastolatkami oraz dorosłymi w warszawskim ośrodku psychoterapeutycznym Poza Centrum DOM (www.pozacentrumdom.pl). Więcej na www.michaljarecki.pl

Artykuły o podobnej tematyce

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *